Rozdział Siódmy - Przeszłość

       Anioł położył mi rękę na ramieniu i po krótkim, w moim odczuciu, czasie znalazłem się na przedmieściu jakiegoś miasta.
      Stanęliśmy przed jednym z budynków. Na szyldzie widniał napis: ,,Zabawy dla małych i dużych”.
      O… pomyślałem.
      Pomimo, że nie byłem chłopakiem, który ma skojarzenia to wiedziałem gdzie się znaleźliśmy.
   - Domek dam do towarzystwa - skomentował z przekąsem Anioł.
   - Widzę i co, mam wejść do środka? - zapytałem chociaż dobrze wiedziałem jak brzmi odpowiedź.
   - No jasne - przytaknął i skinął ręką żebym ruszył pierwszy.
      Już wiedziałem, że jemu nie mogę się sprzeciwiać, więc jakby nigdy nic ruszyłem w stronę głównego wejścia.
      Wszędzie siedziały panie, które były do połowy ubrane lub prawie nagie. Czułem się niezbyt komfortowo w takim towarzystwie.
      Anioł położył mi rękę na ramieniu i drugą wskazał młodą kobietę, która siedziała na oparciu kanapy płacząc.
   - Tam siedzi twoja mama - powiedział Anioł przekonującym tonem. - Teraz obserwuj.
      Do pomieszczenia wszedł wysoki, dobrze zbudowany, rudy mężczyzna. Miał na sobie skórzaną kurtkę i niebieskie spodnie. Spokojnym krokiem podszedł do baru i zamówił drinka, po czym dosypał do niego czarny proszek.
   - Co to jest? - zapytałem Anioła.
   - Środek nasenny. - odpowiedział, a gdy zobaczył moją minę dodał - Nie musisz się martwić.
   - Dobrze.
       Mężczyzna postawił drinka przed moją mamą, a ona bez żadnej wymówki wypiła go do dna. Zaprosił ją do tańca, a po kilku minutach padła mu w ramiona. Podniósł ją i wyniósł z budynku.
      Byłem przerażony tym co zobaczyłem, po jakiego grzyba Anioł mi to pokazał? Gdy mężczyzna zginął z pola mojego widzenia, Anioł położył rękę na moim ramieniu i kilka sekund później stałem w prawdziwie męskim mieszkaniu.
      Ściany były pomalowane na szaro, wszystkie meble były czarne. Jedynymi rzeczami, które się wyróżniały był czerwony dywan na podłodze w salonie oraz niebieski szalik wiszący na wieszaku.
   - Też bym tak urządził mieszkanie - stwierdziłem po chwili podziwiania.
   - Ma facet gust - przytaknął Anioł i w tym momencie za nami otworzyły się drzwi.
      Mężczyzna trzymał moją mamę na rękach. Wszedł ściągając szybko buty. Na skarpetach zaniósł ją do salonu i położył na czarnej kanapie.
      Ściągnął jej całe ubranie i przyniósł z drugiego pokoju czystą bieliznę i czerwony szlafrok.
      Ciekawe skąd u niego damska bielizna… - skomentowałem w myślach.
   - Kim on jest? zapytałem Anioła.
   - To jest ojciec Klary - oznajmił i uciszył mnie gestem ręki.
      Mężczyzna ubrał moją matkę i poszedł zrobić jej herbatę. W tym czasie ta zdążyła się wzbudzić. Usiadła chwiejnie. Na jej twarzy pojawił się grymas zdziwienia gdy zobaczyła swoje ubrania na podłodze.
      Wstała i ruszyła w stronę kuchni, w której ojciec mojej siostry przygotowywał herbatę.
   - Michał? - zapytała zaspanym tonem.
   - Cześć Jean - odpowiedział jej nalewając wodę do kubka.
   - Muszę wracać do pracy - oznajmiła trzęsąc się z zimna.
   - Ty już nie masz pracy - powiedział uśmiechnięty, wziął kubek do jednej ręki i kładąc jej drugą na biodrze zaprowadził z powrotem do salonu.
       Moja matka spokojnie usiadła, wzięła od niego herbatę i powiedziała:
   - I co teraz?
   - Teraz, jak już ci obiecałem wyjeżdżamy poszukać twojego syna i rozpocząć nowe życie z dala od tej meliny.
   - Jak chcesz go znaleźć? Oskar nie jest taki głupi na jakiego wygląda. On na pewno go zabije - odparła ze szlochem.
   - A gdzie twoja wiara?
   - Nie mam jej, nigdy nie miałam.
   - A ja sądzę inaczej. - Objął ją ramieniem. - Pij, to ci dobrze zrobi.
       Wtuliła się w niego i z uśmiechem sączyła herbatę.
   - Tak twoja matka zaczęła nowe życie - oznajmił Anioł.
   - Gdzie teraz? - zapytałem dziwnie usatysfakcjonowany.
   - Nie mamy za dużo czasu, ale mogę pokazać ci ślub twojej mamy.
   - A potem narodziny Klary?
   - Tak, bo to nie będą duże przeskoki w czasie.
      Uśmiechnąłem się do niego szeroko, a ten położył mi rękę na ramieniu i poczułem miłe ciepło.
      Jednak dziwny był fakt, że potrzebował zgody Archaniołów, a poruszać się gdzie chciał…
      Trochę mnie to zaintrygowało, ale nie dałem po sobie nic poznać, bo stwierdziłem, że chyba nie warto mieszać się w układy między Aniołami.

***

      Stałem za ostatnią ławką w kościele. Przed ołtarzem stała młoda kobieta w zaawansowanej ciąży, w białej sukni i welonie do ziemi. Obok niej stał rudowłosy mężczyzna w czarnym garniturze.
   - Ogłaszam was mężem i żoną - oznajmił ksiądz. - Możesz pocałować pannę młodą.
   - Spójrz na przedostatnią ławkę - poprosił Anioł, a ja przeszedłem kilka metrów i
zobaczyłem, że w ławce siedzi Oskar i obok niego ktoś jeszcze.
   - Oskar przyszedł z nienawiści. Osoba, która siedzi obok niego przyszła z nieba, tylko dlatego by poprzeć na szczęście ukochanej osoby.
   - To jest mój ojciec? Sebastian?
   - Owszem.
      Przyjrzałem mu się uważnie. Miałem rysy twarzy podobne do niego. Uszy tej samej wielkości i rozstawienie ramion. Byliśmy trochę podobni.
      Po policzkach płynęły mu łzy. Jednak na wiedziałem czy ze smutku czy z radości. Natomiast na twarzy Oskara malował się głęboki gniew. Nie rozumiałem dlaczego.
      Ani się obejrzałem znowu byłem w innym miejscu. Stałem w drzwiach przytulnego saloniku z dwoma kanapami i telewizorem powieszonym na ścianie nad ceglanym kominkiem.
      Na jednej z kanap siedziała moja mama z malutką rudą dziewczynką na rękach.
      Była uśmiechnięta, ale w jej ciemnych oczach dale składał się smutek. Tak jakby miała się z czego cieszyć, ale nie potrafiła.
      Myślała, pewnie, o mnie - stwierdziłem w myślach przeglądając się mojej małej rodzinie.
   - Słodka, nieprawdaż? - zapytał Anioł opierając się o ścianę.
   - Tak, szkoda, że nie mogliśmy razem dorastać. - Posmutniałem.
      Mój stróż widząc moją minę zatrzepotał skrzydłami i zmieniliśmy swoje położenie. Tak mi się bynajmniej wydawało, bo jak okazało się później, przenieśliśmy się kilka lub kilkanaście lat do przodu.
      Na tej samej kanapie siedziała Klara. Miała już może jedenaście lat. Siedziała na kolanach swojego ojca, który czytał jej bajkę o brzydkim kaczątku.
   - Michał… - zaczęła moja mama wchodząc do pokoju z dwoma torbami zakupów.
   - Co się stało, kochanie? - zapytał przestraszony.
   - Widziałam przed chwilą Damiana. Kupował ciastka dla swojej rodziny. Przykro mi się zrobiło, ale dobre to, że on żyje. - Rozpłakała się.
   - Dlaczego nie pójdziesz z tym na policję?
   - Bo policja wie, że byłam prostytutką. Byłam kilka razy spisywana. Nie mam czystej karty - odparła przez łzy.
   - Szkoda, że on nie zna prawdy - stwierdził cicho Michał.
   - Jakiej prawdy? - Klara przypomniała o swoim istnieniu.
      Mama otarła łzy i uśmiechnęła się smutno.
   - Dwie przecznice stąd mieszka trzynastoletni chłopiec, taki blondynek. Gra w waszej szkole w drużynie siatkowej - oznajmiła, a ja zastanawiałem się skąd ona tyle o mnie wie.
   - Damian Szymbor? -  zapytała Klara przekonana, że dobrze trafiła. - Jest bardzo przystojny.
   - Nawet nie próbuj się z nim umawiać - rzuciła ostrzegawczo mama.
   - Dlaczego? - Dziewczynka była oburzona.
   - Bo to twój brat - oznajmił Michał gdy jego żona znowu zaczęła płakać.
   - Co? Przecież ja nie mam brata - upierała się mała.
   - Masz, gdy będziesz większa wszystko ci opowiem; masz moje słowo - obiecała i przytuliła córkę mocno do piersi.
   - Tak oto, twoja siostra dowiedziała się o twoim istnieniu, potem bardzo interesowała się twoim życiem i dzięki temu została najmłodszą redaktorką szkolnej gazetki. Gdy tylko przydarzyła się okazja publikowała twoje wyniki w sporcie i nauce - oświadczył Anioł uprzejmie.
   - Chcesz powiedzieć, że to ona nazwała mnie szkolnym Prymusem?
   - Przypomnij sobie dlaczego wszyscy mówią na ciebie Prymus.
   - Dlatego, że kiedyś pojawiło się to w gazetce szkolnej i nie tylko - uświadomiłem sobie. - To ona mnie wyróżniła, tylko dlaczego?
   Chciała mieć jakikolwiek wkład w twoje życie - oznajmił Stróż z uśmiechem.

Czytaj dalej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz